Się było, się zwiedziło, zdjęcia się porobiło. A później to już tylko się posiedziało przy kompie, poobrabiało zdjęcia, później się poszło do drukarni, wydrukowało, przyszło do domu, pocięło papiery, wygłaskało kota i zrobiło mini album. Samo. Wszystko samo.
Dodać należy, że wycieczka do Tumu obfitowała w niesamowite spotkanie, ktoś biegł przez pola i darł się wniebogłosy, a ktoś inny uciekał, bo wcześniej zapłacił za bilet ulgowy i się bał, że trzeba będzie dopłacić. Ale nie - to właśnie było to spotkanie.
No i jeszcze, że albumik jest zrobiony z najnowszych papierów Piątku Trzynastego - są niesamowite!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz