wtorek, 5 marca 2013

O różowym wykwicie pinezkowych rąk (z małą pomocą Olgi)

Były sobie warsztaty u Olgi Heldwein, znanej też jako Piekielna Owca. I była sobie Pinezka, która miała przyjemność uczestniczyć. Pinezka została zupełnie zaskoczona ilością różu oraz kwiatkami i motylkami, które należało użyć w warsztatowej pracy. No cóż... Scrapirinha, która siedziała tuż obok, śmiała się w głos, patrząc co też ta Pinezka wyczynia. Ale udało się - wszystkie nie różowe kawałki papieru, czarne chlapańce i kwiatki skitrane w kieszeń - czyli różowe mediacje w wykonaniu Pinezki!












Więcej prac można zobaczyć u Olgi, a na koniec zdjęcie ogólne, dzięki uprzejmości Ja-Majki (:*)

 Które to Pinezka? Ta z głupią miną, oczywiście...

9 komentarzy:

Aka pisze...

Genialne te Twoje różowe mediacje!!! :)

Brunetka pisze...

Pinezko czasami trzeba się w końcu przełamać, Pięknego zdjęcia użyłaś do tego różowego cuda i w cale tak różowo tam nie jest :) Zazdroszczę spotkania w tak zacnym gronie. Ja z Owcą spotkam się na Sabacie Północnym w kwietniu. Będzie pokaz żurnalowania SMASH :)

aPARAt pisze...

No i bardzo fajnie wyszło :) Podoba mi się :)

Sigrun pisze...

Jest! jest! Różowa praca u Pinezki... Tylko mimo moim i Muszeilii namowom nie chciała przykleić motylka... :(

EwaJ pisze...

Świetna kompozycja, bardzo mi się podoba. Pozdrawiam.

Arte Głażejówka pisze...

Bardzo zabawny ten Twój wpis :) Jak na kogoś kto nie używał różu, to jest go tutaj całkiem sporo :)) Ja też kiedyś za nim nie przepadałam. Bardzo fajnie skomponowana praca i super dobrane tło do zdjęcia. Droga Pinezko, bardzo dziękuję za współtworzenie fantastycznej atmosfery. Ja również mam nadzieję na kolejne twórcze spotkania :) Pozdrawiam.

Ala M. pisze...

Blejtram wygląda fantastycznie! Super czyta się to, co piszesz. Pozdrawiam :)

Unknown pisze...

Wow!!! świetne i różowe w dodatku (prawie) :)

Pasje Grażyny pisze...

No tak-nie lubi różu ale jak
już się za niego weżmie to i tak przerobi go na własne kopytko w perfekcyjny sposób.