To było tak - najpierw upaprali sobie ręce ceramicy, Pinezka "na sucho" robiła im zdjęcia, ale za to później - ceramicy - czyściutcy, pachnący, pijący z tych swoich cudnych kubków; i Pinezka - upaprana gessem, mgiełkami i tuszami na paluchach. Kto był szczęśliwszy? Ha! Nikt!
Mini albumik mocno inspirowany twórczością Agnieszki D., prezentuje się dziś dumnie na blogu SODAlicious.
Superowy albumik i jak mega wypaśny w detale :)
OdpowiedzUsuńKonkubent dalej lepi intrygujące formy? Pozazdrościć! :)
OdpowiedzUsuńPinezkowo-odlotowy :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie:)
OdpowiedzUsuń