Pamiętacie, że Pinezka miała prowadzić roczny travelerek? Jeśli nie - tu jest podsumowanie stycznia - klik - a jeśli tak, to wiecie, że Pinezka ma poślizg. Żeby nie powiedzieć, że jest daleko w tyle, w czarnej doopie, albo w plecy. No, ale, jak już wspominała, wraca i nadrabia.
Największym wydarzeniem lutego był wyjazd do stolycy i bieganie w ulewnym deszczu po cudnych zaułkach Ochoty, po to, aby wieczorem zobaczyć Marcina Dorocińskiego w sztuce "Osy" w pierwszym rzędzie. Marcin był wtedy łysy i miał przyklejane wąsy, a Pinezka i jej damskie towarzystwo, były jego groupies, więc kiedy podczas ukłonów końcowych je z siebie zerwał (wąsy w sensie), o mało nie posikały się z emocji (groupies w sensie). Chociaż, jeśli Pinezka ma być szczera, wolałaby, żeby Marcin zerwał z siebie ubrania, no ale i tak było fajnie.
Jest więc wpis do travelerka na luty.
A już niedługo - kolejne podsumowane miesiące. Z powodu wirusa nie będą już takie ekscytujące, ale i tak coś niecoś się dzieje z pinezkowym życiu.
Kocham kompozycję w Twoich pracach <3 Nadrabiaj, nadrabiaj!
OdpowiedzUsuń