A było to tak: rok temu pinezkowi Rodzice otrzymali z okazji rocznicy ślubu bilety na koncert. Noo, tu Pinezka gmera nózią, nie popisała się i wsadziła je do koperty. Bo kto by tam miał czas jeszcze coś na nie robić. No bo co, w zasadzie? Kartek Pinezka nie robi, żadnych pudełeczek poobklejanych kwiatami też nie, nie wiadomo, od której strony podejść. No i się doczekała. oczywiście: prezent się podobał, ale tyle niepochlebnych uwag odnośnie tej koperty się nasłuchała, że postanowiła w tym roku się zrewanżować. A więc znów: bilety na koncert, ale tym razem - ha! są w opakowaniu. I jak Pinezce ktoś jutro powie, że opakowanie nie jest ładne, to będzie wbijać widelce w ciało, także niech się strzeże Rodzic jeden z drugim.
Pokrowczyk nie byłby taki pinezkowy, gdyby nie dodatki ze Stemplla&Kartoona - lista dostępna tutaj - klik, oraz papiery SODOwe.
Ja tam nie wiem, czy rodzicom się spodoba... Mnie się podoba. A ta tekturka z parą jest bosssska;)
OdpowiedzUsuńopakowanie cudne! my ślę, że przetrwa do następnego roku i znów będzie można bilety doń włozyć ;)
OdpowiedzUsuńjaki genialny pokrowiec ! fantastyczny i mega szalony!
OdpowiedzUsuńja tam z wdzięczności ucałowałabym oba pinezkowe policzki, a opakowanie w specjalną ramkę oprawiła i na widoku umieściła!
OdpowiedzUsuń