Były sobie warsztaty u Olgi Heldwein, znanej też jako Piekielna Owca. I była sobie Pinezka, która miała przyjemność uczestniczyć. Pinezka została zupełnie zaskoczona ilością różu oraz kwiatkami i motylkami, które należało użyć w warsztatowej pracy. No cóż... Scrapirinha, która siedziała tuż obok, śmiała się w głos, patrząc co też ta Pinezka wyczynia. Ale udało się - wszystkie nie różowe kawałki papieru, czarne chlapańce i kwiatki skitrane w kieszeń - czyli różowe mediacje w wykonaniu Pinezki!
Genialne te Twoje różowe mediacje!!! :)
OdpowiedzUsuńPinezko czasami trzeba się w końcu przełamać, Pięknego zdjęcia użyłaś do tego różowego cuda i w cale tak różowo tam nie jest :) Zazdroszczę spotkania w tak zacnym gronie. Ja z Owcą spotkam się na Sabacie Północnym w kwietniu. Będzie pokaz żurnalowania SMASH :)
OdpowiedzUsuńNo i bardzo fajnie wyszło :) Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńJest! jest! Różowa praca u Pinezki... Tylko mimo moim i Muszeilii namowom nie chciała przykleić motylka... :(
OdpowiedzUsuńŚwietna kompozycja, bardzo mi się podoba. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo zabawny ten Twój wpis :) Jak na kogoś kto nie używał różu, to jest go tutaj całkiem sporo :)) Ja też kiedyś za nim nie przepadałam. Bardzo fajnie skomponowana praca i super dobrane tło do zdjęcia. Droga Pinezko, bardzo dziękuję za współtworzenie fantastycznej atmosfery. Ja również mam nadzieję na kolejne twórcze spotkania :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBlejtram wygląda fantastycznie! Super czyta się to, co piszesz. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWow!!! świetne i różowe w dodatku (prawie) :)
OdpowiedzUsuńNo tak-nie lubi różu ale jak
OdpowiedzUsuńjuż się za niego weżmie to i tak przerobi go na własne kopytko w perfekcyjny sposób.